Działalność bloga wstrzymana na czas nieokreślony.
Przepraszam.
(Wrócę, jak zorganizuję sobie odpowiednio czas.)

poniedziałek, 7 września 2015

Jutro 5 - Gorączka - John Marsden

Tytuł: Jutro 5 – Gorączka
Tytuł oryginalny: Burning For Revenge
Seria: Jutro
Autor: John Marsden
Tłumaczenie: Anna Gralak
Liczba stron: 267
Wydawnictwo: Znak








Na chwilę przestałam oddychać. Wiedziałam, że nie zdołam go powstrzymać.
W pewnym sensie wcale nie chciałam go powstrzymywać. Naprawdę lubiłam Lee. Może nawet go kochałam. Nie byłam pewna. Czasami przypominało to miłość.
Innym razem wolałam nie mieć z nim nic wspólnego. Czułam do niego pełną gamę emocji, od dzikiej namiętności po obrzydzenie.
Ale miałam wątpliwości nie tylko co do Lee. Niczego nie byłam pewna. Wszystko wywróciło się nam do góry nogami.
A uczucia, które próbowaliśmy zagłuszyć, wracają, coraz silniejsze. I okazuje się, że udawanie twardych i racjonalnych nie ma sensu. Bo gdy dopuścisz do głosu emocje, nieważne staje się to, po czyjej stronie ktoś stoi.
Ważne, co do niego czujesz.

 Czasami zastanawiam się, nad niektórymi aspektami z życia autorów książek. Domyślam się, że (może) piszą szczegółowe życiorysy bohaterów, w których zawierają informacje, jakich nawet połowie nie znajdziemy w powieści – nawet tych postaci, które pojawiają się tylko raz, na moment. Podczas wszystkich wykonywanych codziennych czynności zapewne myślą o nich i traktują ich jak prawdziwych ludzi, być może przyjaciół. Ale czy przygotowują się w jakiś specjalny sposób, kiedy przyjdzie im pisać z perspektywy płci przeciwnej? No, bo przepraszam, ale skąd mężczyzna może wiedzieć, co siedzi w głowie kobiety? I na odwrót. Przecież często nawet same kobiety mają problemy z określeniem własnych uczuć. A mężczyźni wbrew pozorom mogą myśleć nie tylko fizycznej przyjemności. Przynajmniej takie mam skromne zdanie.
Zastanawiacie się pewnie, skąd wzięło mnie na takie przemyślenia? Już spieszę z wyjaśnieniami.
John Marsden. Autor serii Jutro. Mężczyzna z krwi i kości – przynajmniej tak wyglądał na zdjęciu. W jednym z wywiadów tak odpowiedział na pytanie odnośnie pisania z perspektywy dziewczyny:
Prawie połowa moich książek jest napisana z perspektywy dziewczyny. Nie wiem dlaczego! Możliwe, że przyjmuję kobiecy sposób myślenia! Podejrzewam jednak, że ma to więcej wspólnego z moim tradycyjnym wychowaniem. Jako mężczyzna byłem zniechęcany do okazywania uczuć. Tak naprawdę zniechęcano nawet do posiadania uczuć! Dlatego, gdy chcę napisać książkę, w której ważną rolę odgrywają emocję, czuję się bardziej komfortowo robiąc to z kobiecej perspektywy. Mam nadzieję, że dzieci i nastolatkowe XXI wieku są wychowywani w o wiele bardziej oświecony sposób niż ja.” (źr. lubimyczytac.pl)
I tutaj rodzi się moje pytanie: jak to możliwe, że mężczyzna tak doskonale odnalazł się w ciele dziewczyny? No pytam się, jak?! Myślałam, że na tym etapie – w końcu to już piąta część serii – autor niczym mnie już nie zaskoczy. Kolejny raz się pomyliłam. Marsden opisywał emocje, jakby w rzeczywistości był kobietą. Te rozmyślania o błahych sprawach, gdy obok Ellie działo się istne piekło lub prawdziwe babskie plotkowanie. W pewnym momencie zaczęłam snuć teorię spiskową, jakoby Marsden był kobietą, która podszyła się za mężczyznę, aby łatwiej jej było wydać książkę. Trudno mi to wyrazić słowami (być może jestem upośledzona literacko i zwyczajnie tego nie potrafię). To trzeba zobaczyć na własne oczy; przeczytać niezwykłe opisy, poczuć skrajne emocje bohaterów, wsłuchać się w tony ich głosów podczas szeptanych narad.
(Weź głęboki wdech i przestań z siebie robić idiotkę! Uff, tak lepiej.)
Ellie i jej przyjaciele kolejny raz opuścili Piekło. Chcieli coś zrobić, zniszczyć coś ważnego dla wroga, pokrzyżować jego plany. Zupełnie przez przypadek znaleźli się w sercu nowo powstałego Portu Lotniczego w Wirrawee, z którego kontrolowana była większa część Australii. Właśnie to miejsce chcieli zaatakować Nowozelandzcy komandosi. Nie udało się to zawodowcom, dlatego nastolatkowie zwątpili w swoje umiejętności. Jednak teraz sytuacja się zmieniła diametralnie, dlatego musieli ją wykorzystać w stu procentach.
Jak już wcześniej wspominałam, w Gorączce autor mile mnie zaskoczył opisami. Nie da się ich jednoznacznie określić – z jednej strony są magiczne, a z drugiej zabawne. Ellie często powraca myślami do sytuacji P. W. – Przed Wojną – i w specyficzny dla siebie sposób przedstawia czytelnikowi swoje uczucia oraz spostrzeżenia. Język, którym posługuje się Marsden, jest momentami typowo potoczny, taki, jakim sami posługujemy się na co dzień, jednak pozbawiony wulgarności. Aczkolwiek kiedy potrzeba, Ellie nie wstydzi się niemal poetyckich wyrażeń i od czasu do czasu porównuje coś do rzeczy lub sytuacji, które dzieją się codziennie w gospodarstwie.
Akcja toczy się swoim naturalnym tempem. Nic nie dzieje się zbyt wolno, ani zbyt szybko. Nie czułam się zagubiona ani znudzona. Niektórym może przeszkadzać to, że nie zawsze bohaterowie prowadzili między sobą dialog (w kilku rozdziałach, nie tylko w Gorączce, po prostu go nie było). Lecz Marsden nadrobił te braki w zadowalający mnie sposób.
Nastolatkowie zmienili swój punkt widzenia. Zamiast szukać dróg ucieczki, aby ocalić życie, postanowili zdecydowanie dążyć do osiągnięcia celu. Przestali się martwić, czy przeżyją. Obstawili, że im się to nie uda, dlatego zaryzykowali, a ich ułożony naprędce plan wypalił. Wiedziałam, że muszą przeżyć. Przecież do końca serii zostały jeszcze dwa tomy. Ale mój umysł zepchnął tę informację do kosza i panicznie się bałam o Ellie, Lee, Fi, Kevina i Homera. Na moment zapomniałam o świecie zewnętrznym. Byłam razem z nimi na lotnisku i razem z nimi wysadzałam je w powietrze. To coś niesamowitego. Między innymi dlatego warto przeczytać serię Jutro, dla tych oszałamiających emocji.
Trochę dalej niż w połowie książki było po wszystkim, tj. po ataku na lotnisko. Jeszcze coś około stu stron do końca książki. Co teraz będzie się działo? Raczej nie zaatakują kolejny raz. Myślałam, że będzie nudno. Tymczasem znowu nie doceniłam Marsdena. Na przełomie tych pięciu części zauważyłam pewien schemat. Nie wiem, na ile moje spostrzeżenia są trafne; jeśli się mylę, poprawcie mnie. Nastolatkowie przeprowadzają akcję, która ma finał mniej więcej w połowie objętości tekstu. W mojej głowie pojawiła się zła myśl: nic więcej ciekawego się nie wydarzy. Na szczęście nie miałam racji. Nawet, gdy Ellie i jej przyjaciele dochodzą do siebie po ofensywie, nie ma miejsca na nudę.
Zakończenie mnie zaskoczyło (jak zwykle, czy można się do tego przyzwyczaić?). Lee zaczął co kilka nocy wymykać się poza kryjówkę. Zauważyła to Fi, która podzieliła się tą informacją z Ellie. Głowna bohaterka postanowiła go śledzić w obawie, że mógł na własną rękę przeprowadzać ataki, które naraziłyby ich na niebezpieczeństwo. Jednak to, co odkryła przerosło jej (i moje) największe oczekiwania. Zawiodłam się na Lee, chociaż na początku trochę się w nim podkochiwałam.
Ellie jest postacią, którą możemy dobrze poznać już przy pierwszej części. Tak samo jak Fi, Kevin czy Homer. Ale Lee zaintrygował mnie najbardziej. Na początku swoją atrakcyjnością,
a potem tajemniczością. Bo Lee jest skryty, mam wrażenie, że nie umiem poznać go do końca. Cały czas mnie czymś zaskakuje. Po tym, jak dowiedział się, co się stało z jego rodzicami, zdziczał. Jednak rozumiem jego rozregulowanie emocjonalne. Wszyscy czulibyśmy to, co on przynajmniej w połowie.
Największą wadą tej części jest okładka. Jedna z najmniej pasujących grafik do treści powieści (na równi z okładką siódmego tomu serii Jutro). Widzimy na niej siedzącą młodą kobietę opartą o jakiś budynek. Ma ona na sobie jakieś brzydkie ubranie, które nijak nie zapewniłoby jej kamuflażu w lesie, jakiś naszyjnik i bransoletkę wykonany z jakiś kamyczków a może korali, przepraszam, nie znam się na biżuterii, wybaczcie. Na dodatek jest pomalowana! Nie jest to jakiś delikatny makijaż, tylko szminka i mocno zrobione oczy! Gdyby tego jeszcze było mało, ona siedzi sobie spokojnie na słońcu z zamkniętymi oczami, jakby się opalała. Ja się pytam, co to ma znaczyć? Co to ma wspólnego z wojną? Czy ktokolwiek pomyślał, zanim umieszczono takie zdjęcie na okładce takiej książki? @#$^*!

Pewnie zanudzam Was tym, że warto przeczytać serię Jutro. Dlatego w podsumowaniu powiem, że Gorączka jest wyjątkowa. Zapadnie na długo w mojej pamięci. 

Gdybyśmy nadal mogli żyć tak jak dawniej, oglądając cudze wojny w telewizji.


Jutro | Jutro 2 | Jutro 3 Jutro 4 | Jutro 5 | Jutro 6 | Jutro 7

4 komentarze:

  1. To gdzieś przy tej części zaczęłam się nudzić. Mam nadal na półce, ale wątpię czy do niej wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Seria "Jutro" utrzymuje co prawda swój poziom, ale i tak są części lepsze i gorsze. Jak dla mnie "Gorączka" też była jedną z tych lepszych, dlatego cieszę się, że ci się podobała.

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do tagu na moim blogu! :)

      http://szept-stron.blogspot.com/2015/09/oscarowy-tag-ksiazkowy.html

      Usuń
  3. Okładki czasem zupełnie nie mają związku z treścią i jakże można się wtedy pomylić ;) Serii "Jutro" nie miałam okazji poznać i teraz już chyba nie nadrobię, zbyt wiele powieści przede mną, ale z Twojej recenzji wynika, że to całkiem zgrabnie napisany cykl. Zapamiętam ;)

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS.