Tytuł oryginalny:
Dear John
Autor: Nicholas Sparks
Tłumaczenie: Elżbieta
Zychowicz
Liczba stron:
351
Wydawnictwo: Albatros
Po ukończeniu szkoły średniej John zaciąga się do armii, gdzie przechodzi szkołę prawdziwego, męskiego życia, nabiera pewności siebie. Podczas przepustki spotyka Savannah - dziewczynę swoich marzeń. Młodszą o dwa lata studentkę pedagogiki, woluntariuszkę, która z grupą przyjaciół, w ramach akcji dobroczynnej, buduje domy dla ubogich. Na przekór wszelkim okolicznościom pomiędzy obojgiem rozkwita miłość. Savannah przyrzeka czekać na ukochanego, dopóki nie minie okres jego służby. On zaś uświadamia sobie, że pragnie z nią założyć rodzinę.Nadchodzi 11 września. Z poczucia obowiązku chłopak przedłuża pobyt w wojsku. Niestety jego związek z Savannah nie wytrzymuje długiego rozstania. W pożegnalnym liście dziewczyna informuje go, że zakochała się w kimś innym. Ale czas nie leczy ran. Kiedy po kilku latach John wraca do domu, marzy tylko o jednym - jeszcze raz trzymać ukochaną w swoich objęciach...
John,
John, John. Główny bohater powieści Sparksa I
wciąż ją kocham częściej
mnie irytował niż wzbudzał ciepłe uczucie w stosunku do siebie.
Dlaczego? Johna Tyree poznajemy, gdy ma dwadzieścia trzy lata i
opowiada czytelnikowi historię swojego dotychczasowego życia. I to
właśnie przez nią tak bardzo mnie do siebie zraził, a dokładniej
rzecz ujmując jego stosunek do ojca, zanim wstąpił do wojska. Jako
nastolatek, delikatnie mówiąc, sprawiał mu problemy i przykrość,
nie szanował go i nie darzył go taką miłością, jaką powinien.
Pewnego razu policja odwiozła go do domu z imprezy mocno zakrapianej
alkoholem i zakazanymi używkami. Kiedy ojciec dał mu szlaban, John
nakrzyczał na niego i uciekł z domu na dwa tygodnie, a gdy wrócił,
tata jak zwykle przygotował dla niego śniadanie – jajecznicę na
bekonie z grzankami – i nic nie mówił. Bunt nastolatka, powiecie?
Przecież większość chłopców w jego wieku przez to przechodzi.
Może i tak, ale nie mogłam czytać o tym, jak John ranił swojego
ojca, który notabene sam go wychowywał. Miałam ochotę rzucić
książką o ścianę i jednocześnie wejść do niej i pobić
dotkliwie tego bohatera tak bardzo, aż zmieni swoje nastawienie.
Domyślam się, że mało Was obchodzi, dlaczego akurat tak myślę,
bo nikogo kogo znam to nie obchodzi, ale wiem, jak to jest być
wychowywanym tylko przez jednego rodzica. I nie wyobrażam sobie,
żebym mogła zachowywać się tak jak John!
Przepraszam,
to nie jest odpowiednie miejsce wylewanie swoich żali. Ale ten...
Już wiecie, że nie lubię nastoletniego Johna. ;-)
A
Savannah? Och, ta dziewczyna jest taka, jaką ja sama chciałabym być
albo chociaż posiadać kilka jej cech. Dobra, wrażliwa, delikatna,
chcąca pomóc każdej napotkanej osobie, potrafiąca odpowiednio
zachować się w jakiejkolwiek sytuacji, może odrobinę naiwna.
Savannah to także wolontariuszka, która buduje domy dla ubogich,
studiująca pedagogikę specjalną. Krótko mówiąc, idealna
kobieta, co? Ale jak każdy ma swoje wady (które trudno było mi
odnaleźć). Savannah czasami wtrąca się w sprawy, w które nie
powinna i wtedy sprowadza na siebie kłopoty. Wydaje mi się, że to
przez nawiną ufność do ludzi, którym tak bardzo pragnie pomóc.
Nie chce wyrządzić nikomu krzywdy, ale czasami nie wszystko idzie
po jej myśli. Przykład? Hmm, nie chcę zbyt spojlerować, ale
przytoczę sytuację, kiedy John zaprosił Savannah do siebie do
domu, a ona po kilku wizytach podzieliła się z nim swoimi
spostrzeżeniami na temat taty Johna. Jemu to się nie spodobało i
zaczęli się kłócić.
Wydarzenia
przedstawione w I
wciąż ją kocham
wydają mi się za mało zgodne z rzeczywistością, szczególnie
początek. Dwie obce sobie osoby poznają się w ciągu dwóch
tygodni i już są pewne, że ich miłość będzie trwała wiecznie.
Późniejsze perypetie bohaterów już są bardziej realistyczne -
„rozstanie”, choroby ważnych dla nich osób. To, z czym
spotykamy się na co dzień.
Jak
już wcześniej wspominałam, na początku trudno było mi nie
wyrzucić książki przez okno, powstrzymywało mnie tylko to, że
była ona z biblioteki i skoro powiedziałam „a” to i muszę
powiedzieć „b”, i ją dokończyć. Chociaż tak bardzo John
napsuł mi nerwów, to nie żałuję, że przeczytałam I
wciąż ją kocham, mimo
to nie polecam tej pozycji. Jeśli szukacie czegoś na zabicie nudy i
nie macie nic lepszego pod ręką – proszę bardzo. Niemniej jednak
mnie ta książka nie zachwyciła, chociaż nie mam nic przeciwko
romansom. Początkowa fabuła jest zbyt niewiarygodna, a późniejsze
wydarzenia dosyć łatwe do przewidzenia. W dodatku bohaterowie są
jacyś tacy mało ludzcy. John jest wiecznie niezdecydowany – może
wezmę ją za rękę, a może powiem to i to, a jednak tego nie robi
– zaś Savannah... Niby z jednej strony stara się być silna, a z
drugiej pokazuje, jaką jest córeczką mamusi, bo która niemal
trzydziestoletnia kobieta notabene mężatka przywozi pranie do domu?
Właśnie.
W pewnym sensie jestem w stanie zrozumieć nastoletniego Johhny'ego. Przecież każdy przechodzi bunt, każdy ma ten okres, w którym nie słucha rodziców (rodzica) i chce się wyrwać. U jednych objawia się to mocniej, u innych słabiej... Po książkę raczej nie sięgnę. Po romanse sięgam tylko wtedy, kiedy to naprawdę mocne książki (a nie naprawdę mocne romanse). Przeciętniaki raczej nie są w moim guście.
OdpowiedzUsuńLubię książki Sparksa, chociaż do tej pory czytałam ich niewiele. O "I wciąż ją kocham" słyszałam naprawdę wiele, głównie za sprawą ekranizacji, ale nie spodziewałam się, że jest taka kiepska. Jeszcze się zastanowię, czy będę chciała ją kiedyś przeczytać.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam żadnej książki Sparksa, ale w niedalekiej przyszłości planuję nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńUwielbiam każde z dzieł Sparcksa <3
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale jeśli znajduje się w mojej bibliotece to na pewno po nią sięgnę, brałam ostatnio udział w konkursie, gdzie do wygrania było 5 właśnie takich książek, kto wie, moze akurat mnie się poszczęści i będę miała swój własny egzemplarz.
OdpowiedzUsuńWstyd,że jeszcze nie przeczytałam żadnej książki Sparksa ! Wiem tylko tyle,że piszę on tylko o miłości (?) Nie wiem czy chcę sięgać po tą powieść ponieważ nie interesuję mnie za bardzo taka tematyka :) Świetna recenzja :))
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytanaaax.blogspot.com/
Widziałam film, ale nie czytałam książki :) Może dlatego, że nam już zakończenie :)
OdpowiedzUsuńJak mi się spodobał Twój blog i styl pisania... Dlatego na pewno zostanę na dłużej i dodaję do obserwowanych. :) Co do samej książki, też niedawno czytałam i... cóż, u mnie wzbudziła bardziej pozytywne odczucia, ale też nie do końca takie, na jakie liczyłam. Może bardziej pozytywne, bo po prostu cenię sobie twórczość Sparksa jeśli chodzi o romanse, a mimo to znalazłam w tej książce sporo minusów i nie zachwyciła mnie tak, jak miałam nadzieję, że będzie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com - będzie mi miło, jeśli zajrzysz.
pozostałe książki Sparksa, z którymi miałam do czynienia, bardziej mi się podobały. no cóż, nie wszystkie książki tego autora muszą nam łamać serca ;)
Usuńdziękuję za komentarz :*
O tej książce słyszał chyba każdy, więc pomimo Twojej nie do końca pozytywnej opinii, raczej przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
O tej książce słyszał chyba każdy, więc pomimo Twojej nie do końca pozytywnej opinii, raczej przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^