Tytuł: Kim byłbym bez Ciebie?
Tytuł oryginalny: Que serais-je sans toi?
Autor: Guillaume Musso
Tłumaczenie: Joanna Prądzyńska
Liczba stron: 360
Wydawnictwo:
Albatros
O
Kim
byłbym bez Ciebie?
dowiedziałam się przez przypadek, gdy z nudów przed działalnością
przeglądałam tablicę, na której znajdowała się obszerna lista
nowych książek, jakie zakupiła niedawno biblioteka szkolna. No
cóż, tytuł zapadł mi głęboko w pamięci i skradł moje serce,
odkąd tylko zobaczyłam tę pozycję w spisie. Nie słyszałam
nigdy o Musso, ale mój entuzjazm i chęć przeczytania tej książki
gwałtownie opadły,
gdy przeczytałam o nim notkę biograficzną, w której był bardzo
chwalony. Zbyt wiele razy zaufałam podobnemu zabiegowi i książka,
która miała się okazać wspaniała, była (przepraszam za
kolokwializm) kompletną porażką.
Tym
razem niepotrzebnie się martwiłam, bo moje przeczucia się nie
sprawdziły.
Głównymi bohaterami Kim byłbym bez Ciebie? są Gabrielle, Martin i Archibald. Pierwszą dwójkę poznajemy, gdy mają po dwadzieścia jeden lat. Latem spotykają się po raz pierwszy i zakochują w sobie. Ich sielanka nie trwa długo, ponieważ już na początku września Martin wraca do Francji. Na początku dzwonią i piszą do siebie listy miłosne, lecz z czasem Gabrielle przestaje odbierać telefony od Martina, listy od niej „pojawiają coraz rzadziej, aż zupełnie przystają przychodzić.” W akcie desperacji w grudniu Martin pisze ostatni list do Gabrielle, w którym proponuje spotkanie. Nie tracąc nadziei, przylatuje specjalnie z Paryża do Nowego Jorku i cały dzień czeka na ukochaną. Jednak ona nie przychodzi...Od dachów Paryża po słoneczne San Francisco. Historia pierwszej miłości, która rozświetla całe życie. Opowieść z pogranicza świata rzeczywistego i magii, przywracająca wiarę w siłę miłości i poświęcenia.
Czasami druga szansa pojawia się zupełnie bez zapowiedzi...
Trzynaście
lat później Gabrielle ponownie spotyka Martina. Ich miłość nie
umarła. Jednak pojawił się Archibald, który stał się bardzo
ważny w życiu Gabrielle. Kobieta kocha obydwu mężczyzn, pragnie
zatrzymać ich obu przy sobie i nie chce wybierać. „Niestety,
niektóre pojedynki muszą niechybnie zakończyć się czyjąś
śmiercią. Chyba że...”
Niektórzy mówią, że wielką miłość poznaje się po tym, że jedyną osobą, która mogłaby was pocieszyć, jest ten człowiek, przez którego cierpicie.
Muszę
przyznać, że z trudem przebrnęłam przez początek książki.
Rozmiar czcionki i tekst pisany w trzeciej osobie w czasie
teraźniejszym odrobinę zbiły mnie z tropu, ale szybko się
przestawiłam i bardzo się z tego cieszę, dlatego że Kim
byłbym bez Ciebie? przypadła
mi do gustu. Z zapartym tchem pochłaniałam kolejne rozdziały, aż
do momentu, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że niedługo nastąpi
koniec. Zwlekałam z czytaniem, aż uświadomiłam sobie, że
przedłużanie tego nie ma sensu. Pożegnanie i tak kiedyś
nadejdzie, więc we wzruszeniu dokończyłam czytać tę książkę.
Jeśli boisz się pewnych odpowiedzi, nie zadawaj pewnych pytań.
Musso
dobrze przemyślał fabułę, dokładnie zaplanował akcję, dzięki
czemu wszystkie działania jego bohaterów mają jakąś przyczynę i
skutek, nie są wzięte z kosmosu. Nie bez powodu z tyłu okładki
napisano, że „Musso ujawnia swoje mistrzostwo w kreowaniu
atmosfery tajemnicy”. Nie wiem jak inni, bardziej doświadczeni
czytelnicy, ale ja nie umiałam przewidzieć, co wydarzy się dalej.
Musso cały czas trzymał mnie w napięciu i niepewności kolejnych
wydarzeń. Rzadko spotykany styl pisania autora szybko zyskał moją
sympatię. Tak samo jak bohaterowie – pan Guillaume zostawił
czytelnikom otwartą furtkę i każdy z nas może na swój własny
sposób wyobrazić sobie, jak wyglądają bohaterowie. Wiemy, jacy
są, lecz nie znamy ich aparycji.
- Chcę ci dać radę: zapomnij na chwilę o tym, czego się boisz, i spróbuj być szczęśliwym.
Beznadziejnie
pokochałam
Kim byłbym bez Ciebie?
tak, jak Martin i Archibald Gabrielle. Pani Prądzyńska, która przekładała książkę z francuskiego na polski, zasługuje na pochwałę. Doskonale przetłumaczyła tekst, nie tracąc uroku stylu pisania Musso. Jeśli planujecie kupić tę
pozycję komuś w prezencie, to zapewniam, że – przynajmniej
moje wydanie – jest solidnie wyprodukowane, kartki są dobrze
sklejone, – nie obawiałam się, że książka rozpadnie mi się w
dłoniach – a duży rozmiar czcionki sprawia, że czyta się w
okamgnieniu. Zdecydowanie polecam!
Brzmi ciekawie. Być może sięgnę po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że niebawem zapoznam się z tą pozycją,bo brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytanaaax.blogspot.com/
Na pewno przeczytam tę książkę :) Zachęciłas mnie, oj, zdecydowanie :D
OdpowiedzUsuńWydaje się być bardzo ciekawa! Może kiedyś uda mi się ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam ♥
mypastel-garden.pl [klik]
Zostaje tu na dłużej! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń