Działalność bloga wstrzymana na czas nieokreślony.
Przepraszam.
(Wrócę, jak zorganizuję sobie odpowiednio czas.)

poniedziałek, 11 maja 2015

Kim byłbym bez ciebie? - Guillaume Musso

Tytuł: Kim byłbym bez Ciebie?
Tytuł oryginalny: Que serais-je sans toi?
Autor: Guillaume Musso
Tłumaczenie: Joanna Prądzyńska
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Albatros







O Kim byłbym bez Ciebie? dowiedziałam się przez przypadek, gdy z nudów przed działalnością przeglądałam tablicę, na której znajdowała się obszerna lista nowych książek, jakie zakupiła niedawno biblioteka szkolna. No cóż, tytuł zapadł mi głęboko w pamięci i skradł moje serce, odkąd tylko zobaczyłam tę pozycję w spisie. Nie słyszałam nigdy o Musso, ale mój entuzjazm i chęć przeczytania tej książki gwałtownie opadły, gdy przeczytałam o nim notkę biograficzną, w której był bardzo chwalony. Zbyt wiele razy zaufałam podobnemu zabiegowi i książka, która miała się okazać wspaniała, była (przepraszam za kolokwializm) kompletną porażką.
Tym razem niepotrzebnie się martwiłam, bo moje przeczucia się nie sprawdziły.
Od dachów Paryża po słoneczne San Francisco. Historia pierwszej miłości, która rozświetla całe życie. Opowieść z pogranicza świata rzeczywistego i magii, przywracająca wiarę w siłę miłości i poświęcenia.

Czasami druga szansa pojawia się zupełnie bez zapowiedzi...
Głównymi bohaterami Kim byłbym bez Ciebie? są Gabrielle, Martin i Archibald. Pierwszą dwójkę poznajemy, gdy mają po dwadzieścia jeden lat. Latem spotykają się po raz pierwszy i zakochują w sobie. Ich sielanka nie trwa długo, ponieważ już na początku września Martin wraca do Francji. Na początku dzwonią i piszą do siebie listy miłosne, lecz z czasem Gabrielle przestaje odbierać telefony od Martina, listy od niej „pojawiają coraz rzadziej, aż zupełnie przystają przychodzić.” W akcie desperacji w grudniu Martin pisze ostatni list do Gabrielle, w którym proponuje spotkanie. Nie tracąc nadziei, przylatuje specjalnie z Paryża do Nowego Jorku i cały dzień czeka na ukochaną. Jednak ona nie przychodzi...
Trzynaście lat później Gabrielle ponownie spotyka Martina. Ich miłość nie umarła. Jednak pojawił się Archibald, który stał się bardzo ważny w życiu Gabrielle. Kobieta kocha obydwu mężczyzn, pragnie zatrzymać ich obu przy sobie i nie chce wybierać. „Niestety, niektóre pojedynki muszą niechybnie zakończyć się czyjąś śmiercią. Chyba że...”
Niektórzy mówią, że wielką miłość poznaje się po tym, że jedyną osobą, która mogłaby was pocieszyć, jest ten człowiek, przez którego cierpicie.

Muszę przyznać, że z trudem przebrnęłam przez początek książki. Rozmiar czcionki i tekst pisany w trzeciej osobie w czasie teraźniejszym odrobinę zbiły mnie z tropu, ale szybko się przestawiłam i bardzo się z tego cieszę, dlatego że Kim byłbym bez Ciebie? przypadła mi do gustu. Z zapartym tchem pochłaniałam kolejne rozdziały, aż do momentu, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że niedługo nastąpi koniec. Zwlekałam z czytaniem, aż uświadomiłam sobie, że przedłużanie tego nie ma sensu. Pożegnanie i tak kiedyś nadejdzie, więc we wzruszeniu dokończyłam czytać tę książkę.
Jeśli boisz się pewnych odpowiedzi, nie zadawaj pewnych pytań.

Musso dobrze przemyślał fabułę, dokładnie zaplanował akcję, dzięki czemu wszystkie działania jego bohaterów mają jakąś przyczynę i skutek, nie są wzięte z kosmosu. Nie bez powodu z tyłu okładki napisano, że „Musso ujawnia swoje mistrzostwo w kreowaniu atmosfery tajemnicy”. Nie wiem jak inni, bardziej doświadczeni czytelnicy, ale ja nie umiałam przewidzieć, co wydarzy się dalej. Musso cały czas trzymał mnie w napięciu i niepewności kolejnych wydarzeń. Rzadko spotykany styl pisania autora szybko zyskał moją sympatię. Tak samo jak bohaterowie – pan Guillaume zostawił czytelnikom otwartą furtkę i każdy z nas może na swój własny sposób wyobrazić sobie, jak wyglądają bohaterowie. Wiemy, jacy są, lecz nie znamy ich aparycji.
- Chcę ci dać radę: zapomnij na chwilę o tym, czego się boisz, i spróbuj być szczęśliwym.

Beznadziejnie pokochałam Kim byłbym bez Ciebie? tak, jak Martin i Archibald Gabrielle. Pani Prądzyńska, która przekładała książkę z francuskiego na polski, zasługuje na pochwałę. Doskonale przetłumaczyła tekst, nie tracąc uroku stylu pisania Musso. Jeśli planujecie kupić tę pozycję komuś w prezencie, to zapewniam, że – przynajmniej moje wydanie – jest solidnie wyprodukowane, kartki są dobrze sklejone, – nie obawiałam się, że książka rozpadnie mi się w dłoniach – a duży rozmiar czcionki sprawia, że czyta się w okamgnieniu. Zdecydowanie polecam!


5 komentarzy:

  1. Brzmi ciekawie. Być może sięgnę po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję,że niebawem zapoznam się z tą pozycją,bo brzmi ciekawie :)
    http://zaczytanaaax.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno przeczytam tę książkę :) Zachęciłas mnie, oj, zdecydowanie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się być bardzo ciekawa! Może kiedyś uda mi się ją przeczytać ;)

    Zapraszam ♥
    mypastel-garden.pl [klik]

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostaje tu na dłużej! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS.