Działalność bloga wstrzymana na czas nieokreślony.
Przepraszam.
(Wrócę, jak zorganizuję sobie odpowiednio czas.)

czwartek, 6 sierpnia 2015

Papierowa dziewczyna - Guillaume Musso


Tytuł: Papierowa dziewczyna
Tytuł oryginalny: La fille de papier
Autor: Guillaume Musso
Tłumaczenie: Joanna Prądzyńska
Liczba stron: 413
Wydawnictwo: Albatros









Podobnie jak część społeczeństwa, która chociaż raz w życiu miała w dłoni książkę, mam bzika na punkcie nowych egzemplarzy. Muszą być nieskazitelne, a najdrobniejsza plamka czy zagięcie zazwyczaj dyskwalifikuje produkt, który miałam zamiar kupić.
Rzecz działa się w Lublinie, jako iż tam koczuję, gdy uczęszczam do szkoły. Przyjaciele z facebookowej grupy poświęconej książkom poradzili mi, abym zawitała do Stokrotki koło liceum im. Staszica, która notabene była w pobliżu mojego obozowiska, i okradła ją ze wszystkich książek Musso i Sparksa, jakie tylko znajdę, gdyż takich właśnie szukałam namiętnie jak starsza kobieta młodego człowieka do opierniczenia. I oto jest! Świeżutki, nowy i piękny Musso! Co prawda wydanie kieszonkowe, ale po ogarnięciu wnętrzności, stwierdziłam, że dam radę. Kij, że mała ta książka, biorę. Cała happy wyjmuję potarganą głowę z pudełka i biegnę do kasy. Lecz w połowie drogi jakiś dziwny niepokój targnął na me serce i rozkazał mi wrócić do pudełka. Zrobiłam, jak kazał i ponownie zaczęłam grzebać niczym ci sławni Cyganowie w kontenerach na używane ubrania. I wpadła w moje ręce Papierowa dziewczyna, cała poszarpana, brudna i porwana. Nagła rozpacz mną targnęła, i, nie kontrolując swojego ciała, grzecznie odłożyłam książkę spod igły na jej dawne miejsce spoczynku. Zapłaciłam za sfatygowaną „romantyczną komedię” i wróciłam na koczowisko, gdzie opatrzyłam ranną Papierową dziewczynę.
I tak właśnie ją  adoptowałam.

Młody pisarz, Tom Boyd, odnosi niesamowity sukces komercyjny. Jego debiut literacki, powieść „Towarzystwo aniołów”, przez wiele miesięcy nie schodzi ze światowych list bestsellerów, a Boyd w krótkim czasie zdobywa sławę i pieniądze. Amerykański wydawca podpisuje z nim opiewającą na dwa miliony dolarów umowę na kolejne dwie książki. Niestety po opublikowaniu drugiej powieści Tom pogrąża się w depresji, która skutkuje kryzysem twórczym i niemożnością napisania choćby jednej linijki tekstu. Porzucony przez narzeczoną, utalentowaną pianistkę i modelkę Aurorę Valancourt, nadużywa alkoholu, nie odpowiada na telefony, a nawet myśli o samobójstwie. Jego najbliżsi przyjaciele są zdruzgotani, nie potrafią mu pomóc. Pewnej nocy majaczącego we śnie pisarza budzi odgłos tłuczonego szkła. W salonie zamieszkiwanej przez niego willi w Malibu pojawia się piękna, całkowicie naga młoda kobieta, która twierdzi, że nazywa się Billie Donelly i jest bohaterką jego ostatniej powieści. Na skutek błędu drukarskiego w części nakładu pozostały niezadrukowane strony - dziewczyna utrzymuje, że wysunęła się z książki Toma w połowie niedokończonego zdania. Niemożliwe? A jeśli to prawda? Kolejne wydarzenia potwierdzają wersję Billie. Tom musi szybko wrócić do pisania, w przeciwnym razie dziewczyna umrze... To nie jedyna wielka niespodzianka, która go czeka...

Pokochałam Musso już po pierwszej książce, dlatego z szczęście niemal wylewało mi się przez uszy, gdy w końcu na spokojnie mogłam delektować się kolejnym dziełem Francuza – Papierową dziewczynę.
Głównymi bohaterami są Tom – pisarz, Milo - jego agent literacki, Carole – policjantka i Billie – bohaterka książki Boyda. Pierwsza trójka zna i przyjaźni się od małego. Mieszkali w nieciekawej dzielnicy MacArthur Park w Los Angeles, gdzie władzę sprawowały gangi a nie politycy, gdzie na porządku dziennym były napady, gwałty, strzelaniny, handel narkotykami i zabójstwa. To właśnie w tym brutalnym miejscu dorastali Tom lubiący literaturę, skrzywdzona Carole i zagubiony Milo. Pomagali i wspierali siebie wzajemnie. Bez jednego drugie by nie istniało... albo siedziałoby w więzieniu. Później pojawiła się Billie. To właśnie dzięki niej Tom przestał cierpieć po rozstaniu z Aurore, wrócił do dawnego życia, porzucając leki, od których się uzależnił, i zaczął pisać kolejną część Trylogii Anielskiej.
Każdy z nich ma w sobie coś, co sprawiło, że go polubiłam. Billie posiada dwa oblicza. Potrafi być kobietą kokieteryjną, która owinie sobie wokół palca każdego mężczyznę, ale z drugiej strony cierpi z powodu braku miłości i szczęścia w życiu. Los nie był dla niej łaskawy. Tak samo jak dla Carole, którą skrzywdzono w dzieciństwie, a skutki tego odczuwała nadal w dorosłym życiu. Milo ukrywał wrażliwość pod maską idioty. Dosłownie. A Tom? Tom to po prostu Tom.
Musso Papierową dziewczynę rozpoczął dość nietypowo. Zamiast jak człowiek (proszę, nie traktujcie tego poważnie) w skrócie opisać początek kariery Boyda i jego romans z pianistką, on przedstawił to czytelnikowi fragmenty publikacji z gazet i e-maili. Zaskakująca odmiana, niemniej jednak początek jest nieco nużący. Dopiero z którymś rozdziałem akcja przybiera rumieńców i Tom wyskakuje z drugiego piętra z gabinetu psychologa. ląduje na dachu starego dodge'a owinięty w firankę, po czym ucieka z kraju z dziewczyną, która „osunęła się z kart jego powieści”. A jak w ogóle to zrobiła?
Na skutek błędu drukarskiego w części nakładu wydania specjalnego drugiej części Trylogii Anielskiej pozostały niezadrukowane strony. Powieść kończy się nagle na stronie 266, na zdaniu:


Proste, prawda?
Otóż nie do końca, ponieważ Billie żyje w świecie fikcji, a świat realny powoli ją zabija. Musi czym prędzej wrócić do świata wyobraźni. W przeciwnym wypadku umrze.


Czytając Papierową dziewczynę, niemal cały czas się uśmiechałam. Dawno nie miałam w rękach lektury, która sprawiła, że się śmiałam. Tak po prostu. Gdy już zaczęłam pochłaniać kolejne rozdziały, nie mogłam się oderwać od książki i szłam z nią nawet do łóżka (Fu! Wstydźcie się tych brzydkich skojarzeń!). A zakończenie, jak przystało na Guillaume Musso, było zaskakujące – mogłabym oddać nerkę – tak bardzo byłam pewna swojej wersji wydarzeń. I wiecie co? Teraz bym tej nerki nie miała.
W powieści Musso występuje kilku bohaterów podocznych, których możemy poznać historię. Młoda studentka, dojrzały malarz, atrakcyjny pilot samolotu, chora staruszka czy kobieta, która straciła pracę. Niby fajnie, że są, ponieważ mają dosyć ważny związek z wydarzeniami, które miały na celu uratowanie życia Billie, ale jedna bardzo mnie zaskoczyła. To właśnie historia staruszki, która była pochodzenia polskiego. Uciekła z kraju do Stanów, zanim Niemcy zdążyli założyć getto w jej mieście. Przy wspomnieniach z tamtego okresu jej życia zatrzymałam się na moment, pogrążyłam się w zadumie nad historią naszej Ojczyzny i moja nienawiść do Niemców odrodziła się na nowo. Wiem, że już minęło tyle lat od tych smutnych wydarzeń i nie powinnam trzymać urazy do młodych ludzi zza Odry, ale nie potrafię. Po prostu nie potrafię. A gdy Francuz umieścił w swojej powieści taki mały kawałek historii naszej Polski, nie mogłam ukryć swojego wzruszenia. Liczę na to, że chociaż garstka obcokrajowców poświeciła odrobinę czasu na poznanie losów naszego kraju i przestaną mówić o „Polskich obozach śmierci”.
Papierowa dziewczyna była dla mnie wyjątkowa z tego względu, że głównym bohaterem jest pisarz, a ja jako amatorka tworzenia swoich urojonych historyjek potraktowałam jego historię (to nic, że fikcyjną) za ciekawą lekcję.
Od strony technicznej wydanie kieszonkowe jest dobre. Wielkość liter wcale nie przyprawia o ból głowy i nie potrzeba mikroskopu, aby czytać. Kartki są koloru bladego żółtego, dzięki czemu oczy się aż tak nie męczą, a okładka taka śliczna i cudna!, chociaż szybko się odgina. Zakochałam się w niej. Musso urozmaicił tekst interesującymi cytatami na początku każdego rozdziału i ciekawymi dodatkami – chyba tak to mogę nazwać. Chodzi mi na przykład o dymki SMS, ręczny podpis listu, zapiski z notatek czy zwykłe punktowanie w umowie pomiędzy Billie a Tomem. To bardzo fajny bonus. Może i wersja pocket nie prezentuje się na półce tak okazale jak wydanie standardowych rozmiarów, ale jest chyba o połowę (jeśli nie ponad) tańsza, nie trzeba obawiać się małych literek, a i zajmuje odrobinę mniej miejsca na półce.
Podsumowując, polecam przeczytać Papierową dziewczynę nie tylko ze względu na to, że jest bardzo ciekawa i napisał ją Musso, ale można się przy niej uśmiać – w końcu zapewniają na okładce, że to komedia (tym razem nie będę ręczyła nerką ani innym narządem wewnętrznym, lubię je).



Ps. Dziękuję Michałowi za umilenie czasu i przyjemną rozmowę podczas pisania tej recenzji, a zwłaszcza wstępu. Daj znać, jeśli nadal tutaj wchodzisz i tak Ci się nudzi, że to przeczytałeś. xD 
Ps.2. Pamiętajcie dziewczyny i chłopcy! Opuszczanie – wydech, podnoszenie – wdech. ;-)

13 komentarzy:

  1. Ciekawa i zachęcająca do przeczytania recenzja. Może kiedyś po nią sięgnę. :)
    (Mój blog)

    OdpowiedzUsuń
  2. recenzja zachęca do przeczytania ! sięgnę po tą książkę :')

    flawlessbananaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie... Pamiętam jak nie tak dawno miałam ją w rękach i zastanawiałam się czy ją zakupić (właśnie wydanie kieszonkowe), bo od razu spodobał mi się tytuł jak i krótki opis na tylnej okładce. A jednak ją odłożyłam. No cóż, po Twojej recenzji widzę, że był to błąd. Pora kiedyś po nią sięgnąć. :)
    Pozdrawiam
    A. :)


    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ale byłaś blisko. Jednak książka nie zając nie ucieknie. Kiedyś w końcu ją dopadniesz. ;-)

      Usuń
  4. Chętnie sięgnę i po Musso i po Sparksa:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiałam się nad sięgnięciem po tę książkę, ale na razie nic z tego nie wyszło. Cóż, może wreszcie się przekonam?
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Hmm, no cóż. Teraz chociaż wiesz, ze istnieje. ;-)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS.