Działalność bloga wstrzymana na czas nieokreślony.
Przepraszam.
(Wrócę, jak zorganizuję sobie odpowiednio czas.)

niedziela, 5 lipca 2015

Jutro 2 - W pułapce nocy - John Marsden

Tytuł: Jutro 2 - W pułapce nocy
Tytuł oryginalny: The Dead of the Night
Seria: Jutro
Autor: John Marsden
Tłumaczenie: Anna Gralak
Liczba stron: 269
Wydawnictwo: Znak












Czasami po prostu trzeba być odważnym. Trzeba być silnym. Czasami nie można ulegać czarnym myślom. Trzeba pokonać te diabły, które wpychają się do twojej głowy i próbują wzbudzić paniczny strach. Przesz naprzód, krok za krokiem, z nadzieją, że nawet jeśli się cofniesz, to tylko trochę, tak że kiedy znowu ruszysz przed siebie, szybko nadrobisz zaległości.

Jestem bardzo przywiązana do serii Jutro, mimo że dopiero skończyłam czytać drugi tom. Gdy zastanawiałam się nad tym dłużej, doszłam do wniosku, że wpływ na mój stosunek do książek Marsdena ma historia naszego kraju. Podczas wojny my Polacy byliśmy zdecydowani pomóc ludziom, którzy nie radzili sobie z walką z wrogiem na prawie każdym zakątku świata, lecz kiedy my potrzebowaliśmy wsparcia, zostaliśmy sami. „Tak zazwyczaj bywa; Polacy tacy już są - pomagają wszystkim - ale kiedy my potrzebujemy pomocy, wszyscy się od nas odwracają” - tak mniej więcej mówiła pani profesor na lekcjach historii.
To boli. Ta świadomość osamotnienia, bezsilności i rozpaczy. Że nikt nie poda ci pomocnej dłoni, kiedy najbardziej się tego potrzebujesz. Że bezradnie patrzysz, jak wróg niszczy wszystko, co kochałeś i nie możesz go powstrzymać.

Mam na imię Ellie. Coś wam opowiem.
To były nasze najlepsze wakacje. Ale po powrocie zastaliśmy coś, co na zawsze zmieniło nasze życie. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takich kłopotów.
Na początku było na ośmioro, teraz została szóstka. Nie wiemy, co się dzieje z dwójką naszych najlepszych przyjaciół. Umieramy ze strachu i bardzo za nimi tęsknimy. I dlatego, chociaż to niebezpieczne, a nasz plan nie jest idealny, spróbujemy ich odbić, nawet jeśli nie mamy pojęcia, co przyniesie jutro.
A ja? Chyba się zakochałam. Nie wiem, czy to najlepszy czas na takie rzeczy.

W drugiej części Jutro bohaterowie biorą udział w większej liczbie akcji, do których sami opracowują plany. To należy podkreślić – nie mają żadnego doświadczenia w tego typu walkach, są nastolatkami, które jeszcze dwa miesiące temu chodziły do szkoły, a mimo to z powodzeniem kilka razy udaje im się przeprowadzić akcje, które faktycznie znacznie utrudniają życie wrogowi (podkreślając wyraz znacznie, miałam na myśli pożal się Boże Bohaterów Harveya).
Na wojnie nie da się uniknąć ofiar. Ellie i jej przyjaciele stracili Kevina i Corrie – Kev zobowiązał się zawieść swoją ciężko ranną dziewczynę do szpitala i słuch o nich zaginął. Lecz wojna wymaga również zabijania. Ellie, Lee, Homer, Fi i Robyn byli zmuszeni do atakowania żołnierzy przeciwnika może nie w sposób bezpośredni twarzą w twarz, bo w takim wypadku bez profesjonalniej broni nie mieli by szans, ale byli zmuszeni np. dobić rannego wroga. Nie znam osoby, która z zimną krwią byłaby w stanie dobić umierającego człowieka, który miał jakieś szanse na przeżycie, w czasie pokoju. Ale na wojnie obowiązują inne zasady, to brutalne i trudno mi tak pisać, ale czasami konieczne, aby uratować własne życie.
Podziwiam bohaterów Jutra za wszystko. Potrzeba wielkiej odwagi, aby przeprowadzać takie akcje jak oni bez profesjonalnego sprzętu i doświadczenia. Przecież równie dobrze mogli zaszyć się w Piekle i czekać na koniec inwazji, nie wytykając nosa poza las. Ale oni postanowili walczyć dla swoich rodzin i innych obywateli Australii, którzy trafili do niewoli, ryzykując własnym życiem.
Moim zdaniem dobrze opisane są uczucia bohaterów a zwłaszcza Ellie – bo to z jej perspektywy opisywana jest akcja utworu. Autor przedstawił uczucia Ellie w sposób wiarygodny (przepraszam, ale trudno było mi znaleźć lepsze słowo o podobnym znaczeniu) i trzymał się tej wersji – wiem, trochę nie wiadomo, o chodzi, już tłumaczę. Ellie zmuszona była przystawić lufę pistoletu do głowy wrogiego żołnierza i pociągnąć za spust. To nie jest łatwe i ona też się przed tym wzbraniała, jednak musiała zabić. Potem przez wiele tygodni zmagała się z „cieniem”, który ją prześladował i ciągle przypominał o tym, co zrobiła. Ellie również bała się Lee, mimo że go kochała, po tym jak z zimną krwią wbił ostry przedmiot w serce żołnierza – wyglądało to, jakby zrobił to przez przypadek – stracił równowagę i upadł, ale on zabił z premedytacją, jego ruch był wykonany świadomie.
W recenzji pierwszej części Jutra zapomniałam wspomnieć o ważnym aspekcie od strony technicznej. Bardzo przyjemnie czyta się książkę ze względu na żółte – nie śnieżnobiałe – strony. Oczy się tak nie męczą, dzięki czemu można czytać, ile dusza zapragnie bez konieczności robienia przerwy na odpoczynek dla oczu. Książka nie jest zbyt gruba – ok. 270 stron - i jakby dopasowana swoim rozmiarem do dłoni czytelnika przez co – przynajmniej mi – trudno było zostawić ją w spokoju. Nawet zamkniętą miło trzymać w dłoni.
Jutro 2 – W pułapce nocy jak najbardziej polecam każdemu bez względu na wiek. Ja już nie mogę doczekać się kolejnej części.



Jutro | Jutro 2 | Jutro 3 | Jutro 4 | Jutro 5 | Jutro 6 | Jutro 7

[Ps. Och, Lee, czy ty musisz być taki cudowny?]


9 komentarzy:

  1. Uwielbiałam ją w gimnazjum. Teraz jest mi obojętna. Ale mimo to miło się nia nią zerka na półce. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa lektura, po którą chce się sięgnąć :)

    Pozdrawiam,
    http://recenzjewojtka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Za każdym razem, kiedy wchodzę do szkolnej biblioteki widzę tę serię nawet parę razy miałam już pierwszą część w ręce. Muszę po nią sięgnąć!
    Pozdrawiam,
    http://isareadsbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara! Ja w mojej szkolnej nie mam jutra! :D

      Usuń
  4. Ja już przeczytałam całą serię ;) Najpierw kupiłam bo byla okazja 75 zł z przesyłką za całość, ale dobrze że mi sie podobała. Inna niż ksiązki które czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, to faktycznie trafiłaś na okazję. zazdroszczę :)

      Usuń
  5. O matko. Trafiłaś w mój czuły punkt. Trochę sobie pośmigałam na tym blogu i masz ciekawe pozycje, ale ta seria jest ostatnio jedną z moich ulubionych, chociaż sama do końca nie wiem dlaczego. Przeczytałam całość, ale jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że to może być podobne do historii Polski. Pewnie dlatego, że mam już za sobą serię "Gone" i bardziej skupiałam się na porównywaniu tych dwóch książek (Swoją drogą "Gone" tez polecam jeśli jeszcze nie czytałaś).
    Mnie osobiście uwiodło to, że to są bardzo młodzi ludzie, którzy tak wiele potrafią i tak wiele są w stanie wykombinować. Odwaga, męstwo? Jasne, ale mnie poraża ich dojrzałość i umiejętności, które mają. Wiem, wiem. To wykreowani bohaterowie, ale i tak mi imponują w pewien sposób. Co do tej fascynacji Lee to faktycznie, na początku ja również mu uległam, poddałam się całkowicie. Z biegiem czasu jednak trochę męczy, trochę znika z pola widzenia, przynajmniej jak dla mnie, ale przed Tobą jeszcze tyle części, że nie mogę nic więcej powiedzieć.
    Mi osobiście nie podobała się wielkość książki i pisanie od początku katki do samego końca. Straszne to było dla mnie niewygodne, ale faktycznie faktura kartek idealna do długiego czytania. Jedną książkę pochłaniałam w dwa dni, a ja wolno czytam (tylko jak już zacznę to czytam od deski do deski, bez przerwy:):):))
    Fajnie tutaj jest, więc będę wpadała częściej.

    Zapraszam do siebie na opowiadania, a jeśli lubisz coś innego to na #DziennikarskiPiątek
    Pozdrawiam!:)
    somethingdiffernet-imagine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, na początku chciałabym Ci podziękować za tak wyczerpujący komentarz :)
      Tego bloga prowadzę krótko i mało jest tutaj książek, ale z czasem będzie się to sukcesywnie zmieniać - na lepsze. (I hope)
      Nie, seria Gone jeszcze przede mną. :)
      Marsden świetnie wykreował bohaterów. Każdy jest taki.. ludzki? Każdy ma swoje wady, zalety, mocne i silne strony, ale najbardziej imponuje mi to, że - jak to ładnie nazwałaś - są tacy dojrzali.
      Ja też czytam powoli :) Bo jak coś robić to z sensem a nie na "odwal". A możesz rozwinąć swoją myśl "pisanie od początku katki do samego końca"? Co miałaś konkretnie na myśli?
      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję :)

      Usuń

© Agata | WS.